Posłanie misyjne ks. Marka Sobotty
Ksiądz Marek Sobotta, jeden z misjonarzy diecezji opolskiej, od blisko pięciu lat jest duszpasterzem w Papui-Nowej Gwinei, którą często określa się „krajem nieoczekiwanych zdarzeń”. – Tutaj nigdy nie ma rutyny, zarówno jeśli chodzi o naturę i warunki pogodowe, jak i o relacje międzyludzkie – podkreśla misjonarz.
Jest proboszczem w parafiach Dagua i But w diecezji Wewak. W pierwszej parafii wioski położone są blisko siebie, druga jest bardzo rozległa i dotarcie do części stacji misyjnych wymaga wyprawy w góry czy pokonywania rzek, których brzegi nie są połączone mostami.
– Przy opadach deszczu poziom wody bardzo szybko rośnie, dlatego łatwo można utknąć między rzekami, czasem trzeba czekać nawet kilka dni, aż woda opadnie. Raz już taką „blokadę” przeżyłem – opowiada ks. Sobotta. – Dlatego zawsze trzeba mieć ze sobą zapas wody pitnej i żywności – dodaje.
Dwa lata temu zachorował na malarię. Malaria, zwana także zimnicą lub – dawniej – febrą, stanowi główną, infekcyjną przyczynę śmierci osób podróżujących do tropiku. Początkowe objawy malarii są zwykle niecharakterystyczne, a brak właściwej diagnostyki i leczenia zarażenia zarodźcem malarii może skutkować zagrożeniem życia. Ks. Marek ciężko znosił tą chorobę i był bliski załamania. Z dala od rodziny, od korzeni; w obcym kraju; wśród obcej mu kultury i w prymitywnych warunkach; w gorączce, cały obolały, bez siły do poruszenia się; nachodziły go różne myśli. Dopadła go depresja. Modlitwa…modlitwa…modlitwa [jego osobista, rodziny oraz parafian a także nasze wsparcie modlitewne] chyba została wysłuchana, gdyż powrócił do obowiązków i dalszego pełnienia misji.
Dziś, na urlopie, był gościem mojej parafii. Podał mi dłoń i na moje pytanie – czy mnie jeszcze pamięta? [wiem – głupie pytanie, bo co miałby odpowiedzieć?] odrzekł mi – ależ oczywiście!.
Mam swoją, związaną z nim, historię, której zapewne on nie pamięta. Ma prawo nie pamiętać.
Jako młody chłopak, licealista, był moim klientem wypożyczalni kaset VHS i filmów DVD. Zapisany był jako Marek Sobota. Któregoś dnia zjawił się i poprosił o korektę nazwiska. Przedstawił się – teraz jestem Marek Sobota przez 2 „t” . Uśmiechnęłam się. Moja mama z domu była też Sobota, ale przez jedno „t”, a więc to nie mój krewniak 🙂 .
Lubiłam prowadzić z nim rozmowy. Młody, sympatyczny, mądry, oczytany i bardzo ambitny. Przyszedł mi się kiedyś pochwalić, że charytatywnie działa jako „terenowy”[środowiskowy] dziennikarz radia [bodajże Radia Plus] i zbiera materiały do audycji. Nie potrafiłam mu zapodać żadnego tematu.
Po jakimś czasie awansował na przewodniczącego gazetki parafialnej. Z wielką radością mi to zakomunikował. [Chyba marzył aby być dziennikarzem]. A ja go zgasiłam, gdyż chlapnęłam, że moim zdaniem, funkcja przewodniczącego [obowiązek] powinna przypaść osobie duchownej, odpowiedzialnej za sprawy parafii. Obraził się. Chyba sprawiłam mu przykrość i zrobiło mi się głupio, dlatego dalej brnęłam, a właściwie to mu wykrakałam, że w przyszłości widzę go w roli księdza. Swym wyglądem i postawą; ruchy i mowa; kojarzył mi się z wikarym, o czym mu wspomniałam. A on chyba tego wikarego nie lubił, gdyż oznajmił mi, że jak już miałby zostać księdzem, to wzorowałby się na księdzu proboszczu [wysoko mierzył], a nie na wikarym, ale…. nie zamierza wstąpić do seminarium. To była chyba nasza ostatnia rozmowa. Co działo się z nim potem? nie wiem. Podobno wyjechał na jakiś czas do Niemiec.
Ur. 5 marca 1981r. święcenia kapłańskie przyjął 30 maja 2009 r. w Opolu czyli dopiero w wieku 28 lat.
2009 – 2012 wikariusz w Parafii Przemienienia Pańskiego w Opolu
2012 – 2013 wikariusz w Parafii św. Jana Chrzciciela i św. Mikołaja w Nysie
2013 – 2015 wikariusz w Parafii Matki Bożej w Raciborzu
2015 – 2017 wikariusz w Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gogolinie
2017 – 2018 przygotowanie misyjne w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie
2018 – wyjazd na misje do Diecezji Wewak w Papui – Nowej Gwinei.
Dziś już nie musi wzorować się na proboszczu, bo sam jest PROBOSZCZEM. To zaszczyt, duma ale też bardzo odpowiedzialna rola. MISJA.
Misyjne kadry z Papui-Nowej Gwinei [zdjęcia]
https://opole.gosc.pl/gal/pokaz/6622254.Misyjne-kadry-z-Papui-Nowej-Gwinei/3#gt
W Papui-Nowej Gwinei powstało Centrum Muzyki „Manui”
Centrum Muzyki „Manui” to szkoła muzyczna i studio nagrań, które zostały zbudowane w prowadzonych przez ks. Marka Sobottę parafiach misyjnych Dagua i But.
https://info.wiara.pl/doc/8176657.W-Papui-Nowej-Gwinei-powstalo-Centrum-Muzyki-Manui
Ks. Marek Sobotta ma dalsze plany działalności; planuje szkołę zawodową dla dorosłych; dla kobiet i mężczyzn. Marzy mu się piekarnia dla ludności, aby mieli chleb, bo ich posiłkiem jest mleko i miąższ kokosowy. Dzieci głodne w szkole nie potrafią skupić się na nauce. Wobec powyższego swój urlop poświęca na zbieranie datków, dla pokrycia kosztów planowanych inwestycji w swoich parafiach dla poprawy bytu parafian. Czy uda mu się wzbudzić wśród tych biednych ludzi radość wiary i radość życia? Jest pełen optymizmu i nadziei. A ja szczerze mu życzę – SZCZĘŚĆ BOŻE!.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.