TEST…

DEFINICJA; «Próba, której poddaje się urządzenie, produkt, preparat itp. w celu sprawdzenia jego składu, właściwości i działania; też: to, co służy do przeprowadzenia takiej próby»
Takiej próbie poddaję swoją wytrzymałość [wytrwałość w odwyku] bez blogowania. Podobno „uzależniony” jest ten, kto nie kontroluje pokusy. SPRAWDZAM!
pozdrowienia zostawiam !

19 myśli na temat “TEST…

    1. Ty masz doświadczenie, więc proszę podpowiedz – jak to działa ?
      może zdążę dowiedzieć się zanim rozpocznę odwyk ?

      Polubienie

  1. Mam nadzieję, że dowiesz się czegoś z tego testu i ewentualnie wdrożysz jakiś plan naprawczy jak będzie trzeba.

    🙂 Dzięki wielkie Basiu. Już widzę, że właściwie codziennie jest koło 100 wejść na mój blog, co oznacza, że do 200 tysięcy dojdę za rok (?).

    Pozdrawiam!

    Polubienie

      1. tumanek jestem i działam na oślep, najpierw ręce mi opadły a potem się zawzięłam … w końcu postanowiłam wziąć gada sposobem – wylogowałam się stąd , zalogowałam ponownie i – jest !!!
        to ja już wolę robić ochronę pożarową szpitala niż brać się za bary z wordpressem, stanowczo to pierwsze przyjaźniejsze 🙂

        Polubienie

            1. Administrator może nie śpi, jego wybór; za to ja wpadałam w śpiączkę, więc jest mi wszystko jedno; nic mnie nie rusza …pozdrawiam i idę dalej spać 🙂

              Polubione przez 1 osoba

  2. słowo „uzależnienie” bywa bardzo często nadużywane i diagnoza niejednokrotnie stawiana jest zbyt pochopnie, nawet przez fachowców… natomiast złe samopoczucie /fizyczne lub psychiczne/ jako reakcja na „odstawienie sobie” jakiejś zabawki, czy czynności może być pewną przesłanką, że jest się uzależnionym, ale to jeszcze nie przesądza sprawy… poza tym to „odstawienie” trzeba sobie zafundować na dłuższy okres czasu, niż dzień lub tydzień, żeby to w ogóle miało sens… nie można jednak zaprzeczyć, że taki eksperyment na sobie ma pewien walor twórczy i poznawczy… czasem efekty bywają wręcz zabawne: kiedyś do takiego eksperymentu, również w temacie blogosfery wykorzystałem zgon komputera i długo nie kwapiłem się z zakupem nowego… wyszło bardzo dziwnie… uzależnienie się wykluczyło, bo czułem się w tym czasie zaiste świetnie, ale odbyła się inna ciekawostka… jak wiadomo, blogowe hobby zajmuje nieco czasu, więc myślałem, że mi go przybędzie… tymczasem stało się coś wręcz odwrotnego: w okresie bez-blogowym nie miałem czasu kompletnie na nic… zaiste paradoks, którego do tej pory nie pojmuję…
    p.jzns :)…

    Polubienie

    1. Wiesz> może byłoby to dobre rozwiązanie aby mi padł internet…cudowny lek na uzależnienie od blogowania. Tylko mężowi to by się chyba nie spodobało, bo korzysta z tego samego internetu;
      pozdrawiam 🙂

      Polubienie

      1. mowa była tylko o teście, sprawdzeniu, jak u Ciebie sprawa wygląda, ale skoro już uznałaś, że jesteś uzależniona od blogowania i postanowiłaś się leczyć, to ja z tym polemizował nie będę, jednak pozwolę sobie na takie fachowe uwagi, że:
        – abstynencja nie jest celem, lecz tylko środkiem /co prawda nie każdy podziela moje zdanie, ale nic już na to nie poradzę/…
        – sama abstynencja to nie wszystko – jest środkiem koniecznym, ale niewystarczającym…
        p.jzns :)…

        Polubienie

        1. U mnie sprawa wygląda tak; ” z braku laku, dobry kit” ; podobno przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, a ja bardzo przywykłam [jeśli mnie pamięć nie myli bloguję jakieś 12 lat] do blogowania i…lenistwa; nie chce mi się ruszczyć d…[czterech liter] z chałupy.
          Dobre; abstynencja od blogowania jako środek do poszukania sobie jakiegoś zajęcia. OKEY! Tylko brak mi „pomysła” [Kiepskiego] jakiego zajęcia???

          Polubienie

          1. aha… to głównym Twoim problemem jest brak zajęcia?… no cóż, w tym temacie odstawka blogowania również może jakoś pomóc, ale nic jeszcze nie rozwiązuje, bo z nudów zrobisz się upierdliwa dla innych domowników… kolejny konieczny krok to znalezienie alternatywy do zakotwiczania czterech liter przy kompie… może na początek zapiszesz się do biblioteki publicznej?… ale wypożyczaj tylko jedną książkę naraz, żeby więcej, częściej kursować tam i z powrotem…

            Polubione przez 1 osoba

            1. Super pomysł z tym wypożyczaniem z biblioteki jednej książki naraz. Zważywszy, że mam do niej jakieś 3 km [tam i z powrotem ok.6 km na takie odległości ani rowerem się nie wybiorę a co dopiero pieszo.]; to musiałabym wypożyczyć albo baaaardzo grubą książkę, albo wypożyczyć i odłożyć na regał, aż do czasu kiedy naszłaby ochota na taką „pieszą wycieczkę”. Nie ma szans, choćby dlatego, że nas właśnie zasypało i nadal sypie biały puch.
              „Jak można się nudzić,
              Jak można marudzić,
              Że świat jest smutny, że jest źle…”
              nie rozumiała Irena Santor; a ja rozumiem i właśnie leniuchowaniem się delektuję; 🙂

              Polubienie

  3. Jak jest możliwość, a ewentualne konsekwencje wykrycia nagięcia rzeczywistości małe, to dlaczego nie. 🙂 U mnie raczej by coś takiego nie zadziałało, chodziło tylko o podpis, bez jakichś dopisków.

    Pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Piotrze> myśmy się uśmiali, bo kolegi podpis to tylko owo „wz” to nawet nie były jego inicjały 🙂 .

      Polubienie

  4. To taka sytuacja z tym podpisem. Czasem życie takie sytuacje nam stwarza, że głowa mała. Grunt to wychodzić z nich obronną ręką moim zdaniem.

    Na razie nic nie wskazuje ani na towarzystwo, ani na przeprowadzkę.

    Pozdrawiam!

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.