Ja, dobra Łotrzyca…

„RADOŚĆ Z MIŁOSIERDZIA NA TĘ WIOSNĘ

Środa 21 marca 2018 Razem z Jezusem ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju». (Mk 15,27 i Łk 23,39 – 43)

Łotr, zwany w tradycji Dobrym, ma swoje wspomnienie w liturgii 26 marca. Pomimo egoizmuprosi tylko za siebie – uzyskuje obietnicę natychmiastowego zbawienia. Wie, że czynił zło, świadomie, ale wierzy. Wierzy, że Jezus może go w jednej chwili rozgrzeszyć ze złego życia. Rzeczywiście na jednej szali jest jego złe życie, na drugiej iskra wiary i ona wystarcza.

Dobry Łotr ucieleśnia nas wszystkich, odkrywających w Jezusie bezkresność miłosierdzia, logikę wyższości miłosierdzia przed sprawiedliwością, co mamy trochę za złe Chrystusowi, zwłaszcza gdy nie obciążają nas jakieś plugawe czyny. Iskra wiary, zaufanie Jezusowi, waży więcej niż wszystkie grzechy, ciężkie i lekkie, nawet te zwane „śmiertelnymi”. Grzechy trwają krótko, na wieki trwa tylko miłosierdzie Pana (Ps 136). Zajmujemy się naszymi grzechami znacznie dłużej niż Pan Bóg. Liczymy grzechy, składamy je w kategorie i kalkulujemy jak na to patrzy Pan Bóg, a On „nigdy nie cofa od nas Swojego miłosierdzia” (2 Mch 6,.16). Nigdy, nawet wtedy jak my w nie zwątpiliśmy. My grzeszymy, ale On jest „pełen miłosierdzia” (Jk 5, 11).

Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem (Jk 2.13), doświadczył tego Łotr Dobry. I niech nad każdym z nas, grzeszników, rozbłyśnie wiosenna radość z Jego wiecznego miłosierdzia.”

Tekst z bloga ks. Mietka – adres bloga w linkach.

Czasami jestem złą Łotrzycą, a czasami dobrą Łotrzycą, a innym razem jeszcze kim innym. Chyba kiedyś lekarz pomylił się wyrokując, że w moim ciele tkwią dwie natury. Jakby dobrze zbadał, to odkryłby ich więcej 😀 

Oto ja- tym razem dobra Łotrzyca cropped-basia

43 myśli na temat “Ja, dobra Łotrzyca…

  1. Generalnie zgadzam się, każdy z nas jest w mniejszym lub większym stopniu łotrem, albo bywał nim czasami. Tylko skoro „każdy”, to Kogo miałby zbawić Bóg? Niestety, ma wybór zbawiania tylko spośród łotrów.

    Polubienie

    1. Witaj Łotrzyku- dawno Cię tu nie było. Zdążyłam się już stęsknić 🙂
      Czy tylko jesteśmy Łotrami? czasami zapierającym się [nie tylko 3 krotnie] Piotrem; czasami synami Zebedeusza; czasami niewiernym Tomaszem; czasami….etc…etc…
      Taka, niedoskonała natura ludzka; pozdrawiam 🙂

      Polubienie

    1. Dzięki Mirku- na Ciebie zawsze mogę liczyć 🙂 myślę, że powinniśmy zrozumieć, a nie potępiać;
      w myśl przysłowia – „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, bo „jaką miarą mierzysz, taką i tobie odmierzą” – tylko….kto o tym pamięta? Mirek 🙂

      Polubienie

  2. Mirku, przeczytałam… To obydwaj kapłani niekoniecznie we wszystkim myślą po Bożemu tylko po ludzku.
    Uważają się za natchnionych skoro nie są , dlaczego też nie przyjąć, że to właśnie papież Franciszek jest natchniony???
    Mogłabym to poprzeć odpowiednimi argumentami, lecz z braku czasu rezygnuję z tego. Uważam wypowiedź ks. profesora za niewłaściwą pod wieloma względami… Odbieram ją jako atak na zastępcę św. Piotra na Ziemi.
    Kto dał takie prawo do krytykowania przez Boga wyższonego człowieka, zwłaszcza że nie uczynił niczego złego?
    A co do cudzołożenia po rozwodzie to jedynie Bóg wie, jak to oceniać , nam może się nie podobać i powinniśmy być wierni przysiędze małżeńskiej, ale są różne przypadki, które wymagają odzielnego rozpatrzenia, dlatego są unieważnienia małżeństw, cienka jest granica między unieważnieniem a rozwodem, który przecież też
    w konsekwencji podważa wążność wcześniej podjętej decyzji. Ludzie wymyślili unieważnienie , by ominąć przyjęte zasady. Czyż nie? Przytoczony przez Ciebie cytat o nierozwiązalności małżeństwa jest jednoznaczny , ale pozbawiony szerszej interpretacji ( w prawie są poprawki do ustawy…) , może coś zostało przez apostołów ominięte, przecież ich relacje zawierają różnice w opisie tych samych przypadków.
    Jakby nie było, podważanie autorytetu Ojca Św. nikomu na dobre nie wyjdzie.
    Miłego dnia – Krystyna

    Polubienie

  3. Jeszcze do komentarza Mirka – „Skoro był poruszany temat Ks. Stanka to może warto to uzupełnić, aby nie być tacy „łotrzy” dla ks. Stanka.”, jak to odnieść do tego co profesor uczynił papieżowi?
    Basiu, módlmy się, by było coraz mniej łotrów, bo z dnia na dzień ich przybywa, wystarczy przeczytać ,
    co u nas w Polsce ludzie wyprawiają …

    Polubienie

    1. Krysiu- modlić winniśmy się zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji; m.in potrzebna modlitwa chwalebna, dziękczynna oraz modlitwa wstawiennicza. Za każdym razem kładąc nacisk na słowa;” Ojcze…nie moja ale Twoja wola niech się spełni”
      Pytasz – jak się odnieść do tego co profesor uczynił papieżowi ? a po co się odnosić- niech się sami dogadają i uzgodnią między sobą – jaki pokarm podawać „owieczkom Pana”.

      Polubienie

  4. „W Kościele jedynym autorytetem jest Jezus.” Jak spotkam księdza, który naprawdę wyznaje taką zasadę, to padnę przed Nim na kolana. Jeśli idzie o sakrament małżeństwa, to już raz wspominałem, Kościół jest w tej kwestii niewolnikiem pogaństwa i cieszy mnie, że Franciszek wsadza kij w mrowisko

    Polubienie

    1. Zbyszku – wsadzanie kija w mrowisko może mieć różne konsekwencje. Mrówki rozlezą się na wszystkie strony, bez pytania – gdzie im wolno, a potem gryzą, jak nie przyrównując, np. Telimenę i co? papież będzie musiał wtedy pełnić rolę Tadeusza a może Hrabiego?
      W kościele POWINIEN jedynym autorytetem być Jezus. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby dla nas Jezus Nim był [był, jest i będzie].

      Polubienie

  5. Jeśli kobieta zajdzie w ciążę przed ślubem i ten fakt będzie miał istotny wpływ na jej decyzję o ślubie, to taka okoliczność może być traktowana jako symulacja zgody (zgodziła się werbalnie, lecz bez wewnętrznej akceptacji; KPK 1101 §2) lub jako zewnętrzny przymus (przymus moralny, np. poprzez nacisk rodziny; lub ciężka bojaźń z zewnątrz; KPK 1103), ograniczający wolną wolę kobiety (brak autonomii w decyzjach), a przez to czyniący jej akt zgody małżeńskiej – i samo małżeństwo – kanonicznie nieważnym (wada zgody). Zważywszy na to, że ciąża przed ślubem jest prawie zawsze czynnikiem, który wpływa w zasadniczy sposób na decyzję o ślubie, to praktycznie każde małżeństwo zawarte w takich okolicznościach może być zakwestionowane, czyli w
    świetle prawa kanonicznego i praktyki sądów biskupich takie małżeństwo jest – już teraz! – nieważne[10].
    Co więcej, logiczną konsekwencją takiego stanu prawnego jest rekomendowanie kobietom w ciąży, aby nie zawierały małżeństwa, z obawy przed kanoniczną nieważnością. Jest to całkowicie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, który podpowiada, że jeśli młodzi nie pobrali się przed rozpoczęciem
    współżycia i poczęciem dziecka, to powinni to zrobić jak najszybciej, przynajmniej przed porodem. Jest to też sprzeczne z dobrem kobiety i jej dziecka, bo ryzykuje ona, że odwlekając ślub może już wcale nie wyjść za mąż.
    Należy dodać, że ten sam argument, który stosuje się wobec kobiety w ciąży, można odnieść do kobiety z małym – np. kilkuletnim – dzieckiem, i podobnie argumentować, że jeśli wyszła za mąż, to zapewne głównym motywem był przymus związany z potrzebą znalezienia ojca (ojczyma) dla dziecka, a nie
    szczera chęć życia z danym mężczyzną. A zatem, w świetle prawa kanonicznego, kobieta w ciąży nie tylko, że nie powinna brać ślubu teraz, ale nie powinna go brać również w przyszłości, przez kolejne lata, bo każde małżeństwo zawarte w tym czasie może być kwestionowane. Innymi słowy, idąc ściśle za literą
    prawa kościelnego, od momentu zajścia w ciążę kobieta jest praktycznie skazana na samotność, bo nawet jeśli weźmie ślub, to najprawdopodobniej będzie on kanonicznie nieważny. Oczywiście, ciąża nie jest jedynym przypadkiem kwalifikowanym jako „przymus”, „bojaźń” lub „symulacja zgody”. Każde małżeństwo sakramentalne, do którego zawarcia istotnym czynnikiem było, na przykład: uleganie modzie, zwyczajom, oczekiwaniom rodziców, namowom przyjaciółki, namowom przyszłego męża / żony itp. itd. – jest kanonicznie nieważne. Takie małżeństwo, jako sakramentalne, po prostu nie istnieje. O takich między innymi przypadkach mówił papież w cytowanej na wstępie wypowiedzi.

    I za to atakować Papieża? Nieładnie.

    Polubienie

    1. Zbyszku- na upartego, można w ten sposób uznać wszystkie małżeństwa za kanonicznie nieważne. Zaraz oświadczę mężowi, że nasze małżeństwo jest kanonicznie nieważne, przecież mogłam wyjść za niego za mąż ze strachu, żeby nie zostać starą panną 🙂 ciekawa jestem jakie on znajdzie sobie wytłumaczenie- dlaczego ze mną się ożenił? każdy pretekst dobry, byle zmienić partnera na „nowszy model”. A jak mnie św.Piotr u bram nieba zapyta [teoretycznie]- dlaczego przyjmowałam świętokradzko komunię żyjąc na kocią łapę z innym mężem , to powołam się na papieża Franciszka- powiem, że dał mi na to przyzwolenie. Będzie na kogo zwalić i nie ja wtedy będę pokutować.
      Ludzie sami sobie komplikują życie, a jak już bardzo się zaplączą, to potem szukają wymówki albo usprawiedliwienia. Aktualne staje się więc hasło; „róbta co chceta”.

      Polubienie

      1. Tutaj chodzi o coś więcej. Albo jest zgoda na rozwody, w tym także te kościelne, albo jej nie ma. A skoro jest zgoda na rozwody w Kościele, to znaczy świętokradzko przyjmuje komunię większość małżeństw, bowiem ich małżeństwo jest nieważne. Ponadto rozwód dla dziecka jest lepszym rozwiązaniem, gdyż nieważność małżeństwa oznacza, że dziecko było nieślubne od samego początku, zaś przy rozwodzie oznacza, że jednak dzieckiem ślubnym jest. A jeśli zagłębisz się w orzeczenia o nieważności, to rozboli Ciebie głowa, a ból głowy to już może być powodem do uznania nieważności Twego małżeństwa. I jak by na to nie spojrzeć, nie dość, że już z mężem cudzołożysz, to na dodatek bierzesz świętokradzką komunię. Stąd zgadzam się z Franciszkiem w tej kwestii. Sam fakt istnienia rozwodów w Kościele, a w zasadzie procedury unieważniające, powodują, że Franciszek ma rację

        Polubienie

        1. „Jak go nie kijem to go pałą”; co nie zrobisz zawsze źle. Całe szczęście [dzięki Bogu], że moje życie nie jest takie pokręcone, a przez to ani ja, ani mąż, nie mamy bólu głowy 🙂 . Nawet nie przeszkadza mi jego chrapanie, ba…zaraziłam się tym od niego i teraz oboje już chrapiemy 🙂
          A czy Franciszek ma rację to dopiero …”po owocach poznamy”.

          Polubienie

          1. Tutaj nie jest kwestia owoców Franciszka, ale dotychczasowego pogaństwa w etyce małżeńskiej i te owoce owego pogaństwa już mamy w postaci rosnącej liczby rozwodów, w postaci niechęci do zawierania małżeństw przed ołtarzem etc. Bo jeśli małżeństwo jest umową, to każdą umowę można rozwiązać. Jeśli małżeństwo zawiera się dzięki zgodnemu oświadczeniu woli, to również zgodną wolą można to małżeństwo rozwiązać. Tyle, że to wszystko to jest właśnie pogaństwo. Małżeństwa się nie zawiera i nie czyni małżeństwa wypowiedzenie pogańskiej formułki z prawa rzymskiego. Małżeństwo powstaje z połączenia dwojga ludzi przez Boga i tego co Bóg połączył nikt nie ma prawa rozdzielać, nawet instytucja unieważniania. Oczywiście, można zadawać sobie pytanie, czy każde małżeństwo połączył Bóg? I to jest jedyne kryterium ważności małżeństwa. Stąd każde, które nie połączył Bóg należy uznać od początku nieważne, zaś wszystkie inne kryteria którymi kierują się sądy biskupie nie mogą być stosowane.

            ” Obraz małżeństwa ukazany w Piśmie Świętym drastycznie odbiega od obrazu przyjętego we współczesnej kulturze i prawodawstwie, zarówno cywilnym jak i
            kościelnym. Według Biblii, małżeństwo to relacja, nie instytucja; relacja inicjowana przez Boga, nie przez ludzi; rzeczywistość duchowa, nie prawnourzędowa.
            Te różnice mają kluczowe znaczenie dla całej etyki małżeństwa.”

            Polubienie

  6. Basiu, można się długo spierać o to, gdzie w jakich sprawach rację ma Franciszek, a w jakich jego przeciwnicy (generalnie jestem przekonany, że w każdej idywidualnej sprawie Papież doskonale potrafi dobrać takie rozstrzygnięcie, jakiego dokonałby sam Jezus; gorzej z dalekowzrocznością do jakiej rzyzwyczailiśmy się przy Janie Pawle II). Spierać się można – ale niedopuszczalne jest podburzanie kogokolwiek przeciw Papieżowi. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to szatan posłużył się ks. prof. Stańkiem.

    Polubienie

      1. A ja się zgadzam z Leszkiem, lecz nie całkowicie. Leszek nie ma najmniejszych wątpliwości, zaś ja mam wątpliwości. Gdybym nie miała, to bym tematu nie poruszała. Patrząc perspektywicznie; zarówno sprowadzenie islamistów do kraju [wprawdzie jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale już tysiąc tak, bo one mają „czuja”], jak i dalsze ustępstwa w kwestii wiary, mogą [ nie muszą] doprowadzić do zaniku wiary katolickiej. Widzę zagrożenie dla wiary. Czy homilia ks. Staniek jest podburzaniem przeciwko Papieżowi ? a może powodowany troską o zachowanie tej wiary, jakby nie było w kraju katolickim, wskazuje [sygnalizuje] na to niebezpieczeństwo? wiele zależy od tego, jak [ z której strony] podejdzie się do tematu.
        Toteż nie ferowałabym takich wyroków, „że to szatan posłużył się ks. prof. Stańkiem„.
        Kim jestem, abym miała przepowiadać, kogo szatan używa jako swego narzędzia?
        Pamiętacie [Leszku i Zbyszku], jak ongiś na pewnym blogu mnie ksiądz nazwał „diabelstwem„? Od tej pory nie ośmieliłabym się nawet dopuścić myśli, że szatan mógłby kimś posługiwać się. A jeśli już szatan miałby w tym interes, to [ w przypadku ks.Staniek] byłoby to za „dopuszczeniem” ze strony Jezusa. Nie mam wątpliwości, że homilię Ksiądz ten przemodlił, że powierzył ją Bogu. Dlaczego nie wierzyć w dobre i pobożne [troskliwość o wiarę] intencje ks. Staniek? To nie jest jakiś ksiądz-młokos, lecz teolog, autorytet Kościoła. Taka pewność, że ks. Staniek podburza przeciwko Papieżowi, również może być podszeptem szatana. Ja bym tą sprawę oraz jej owoce, powierzyła Bogu.
        „Modlitwa o dobrą śmierć… Skandal czy nie? Celny komentarz…”
        „Mało znam ludzi, którzy kochają tak Kościół jak ks. Staniek i którym tak mało zależy na sławie, układach i poklasku. Którzy nie boją się być dorosłymi synami w domu Ojca, chociaż wielu wolałoby, żeby zostali niewolnikami” – przekonuje ks. Węgrzyniak.

        http://www.fronda.pl/a/modlitwa-o-dobra-smierc-skandal-czy-nie-celny-komentarz,107994.html

        Polubienie

        1. Dlaczego nie wierzyć w dobre i pobożne [troskliwość o wiarę] intencje ks. Stańka? – sama Basiu często powtarzasz powiedzenie o dobrych chęciach, którymi piekło jest wybrukowane. Właśnie w tym jest problem. Szatan ludziom, którymi się posługuje, nie ujawnia swoich motywów – wręcz przeciwnie: próbuje swoje intencje przykryć czymś, co wykorzystywana osoba uzna za dobro!
          Podejrzewam, że ks. Staniek walczył o dobro. Tyle, że to wszystko jest nieważne – nagie fakty są takie, że występuje jawnie przeciw Papieżowi i życzy mu śmierci. Nic więcej nie trzeba, by nie mieć najmniejszych wątpliwości, że ks. Stańkiem posłużył się szatan.

          Polubienie

    1. Dzięki Leszku … po ostatniej tu dyskusji zrobiło mi się smutno i dałam sobie spokój …
      Zgadzam się z Tobą tym bardziej, że od dawna czytam w mediach społecznościowych obrzydliwy hejt ,na Papieża, od kazania hejt jeszcze się zwiększył a hejterzy nabrali śmiałości, pal sześć, że ci co obrzydliwym hejtem rzucali wcześniej, tych to najwyżej kazanie umocniło w przekonaniu misji i pozbawiło skrupułów, gorzej, że sporo nowych się pojawiło, takich bardziej nieśmiałych, pewnie przed kazaniem nie odważyliby się napisać a teraz … dżin z butelki trafił na podatny grunt , rację masz owoc kazania jest zgniły i nie od anioła pochodzi. Ksiądz jest autorytetem dla wielu, wychował sporo księży, znany jest z głębokich przemyśleń, tym bardziej mówiąc powinien ważyć słowa. Wyjaśnienie, że jego ludzie nie rozumieją, tak, jak nie rozumieli kiedyś Chrystusa jest dla mnie kuriozalne i na granicy prawdziwej pychy.

      Polubienie

      1. Szczerze wierzę w to, że ci, którzy się spierają z Papieżem, czynią to z troski o Kościół – a problemy nie są łatwe. Ktoś bardzo dla mnie ważny przypomniał mi moją starą notkę http://listy-o-milosci-ps.blogspot.com.es/2014/03/zamiast-podsumowania.html, w której pokazuję, że miłość wśród tych, dla których są jedynie zgorszeniem, jest jak najbardziej możliwa. Mało – twierdzę, że tę miłość zesłał nie kto inny, lecz Bóg! Ale nawet w takim wypadku doradzałbym komunię duchową – szczerze wierząc, że rodziłaby te same skutki, co przyjęta prawdziwie (w tej notce nie było o tym mowy, ale tak właśnie bym to widział). Rozumiem więc troskę Franciszka – z punktu widzenia tych ludzi, których to dotyczy, takie rozstrzygnięcie, które umozliwiałoby przyjmowanie komunii jest jak najbardziej właściwe. Problemem byłoby jednak to, że ludzie patrzący na to z boku, kompletnie by się w tym gubili.
        To nie są jakieś wydumane problemy – o tym na pewno warto rozmawiać.
        Jednak czym innym jest rozmawianie, a czym innym jawny bunt. Takie rzeczy niezależnie od intencji trzeba nazywać po imieniu.

        Polubienie

  7. Zacytuję:

    Kościół de facto nie uznaje sprawczej roli Boga w tworzeniu małżeństwa – przynajmniej na
    płaszczyźnie regulacji prawnych i orzecznictwa, które są najistotniejsze, bo nawet jeśli w sferze retoryki (homilie, katechezy itp.) Kościół mówi dużo o roli Boga, to w praktyce, w przypadkach konkretnych małżeństw i konkretnych decyzji wpływających na życie osób (sądowe orzeczenia nieważności,
    małżeństwa niesakramentalne itd.), już tej roli nie dostrzega. Tak więc, z zacytowanej wcześniej wypowiedzi Jezusa (Mt 19, 6), Kościół przyjmuje tylko wniosek („niech człowiek nie rozdziela”), ale odrzuca przesłankę („Bóg złączył”), z której ten wniosek wypływał. Jest to logicznie niespójne. Jeśli odrzucamy przesłankę, to dlaczego przyjmujemy wniosek? Nie ma żadnej innej, oprócz roli Boga – ani teologicznej, ani prawnej – podstawy do tego, aby wprowadzać
    zakaz rozwodów. Jedynie fakt, że to „Bóg złączył” małżonków, stanowi argument za tym, że małżeństwa nie wolno rozdzielić. Wprowadzając tego rodzaju logiczną niespójność, Kościół staje w prawno-teologicznym rozkroku, jedną nogą opierając się na tradycji ludzkiej (to zgodastron, a nie Bóg, stwarza małżeństwo), a drugą na biblijnej (zakaz rozwodów). W ten sposób sam otwiera szerokie pole do kwestionowania jego etyki
    małżeńskiej i do ataków ze strony opinii publicznej, która dostrzega to, że przy zawieraniu małżeństwa najważniejszą rolę do odegrania ma wcale nie Bóg, tylko instytucja Kościoła, rezerwująca sobie wyłączne prawo do rozstrzygania, który związek jest małżeństwem, a który nie; i nakładająca liczne obowiązki
    formalne na nowożeńców (katechezy przedślubne, zapowiedzi, świadectwo bierzmowania, wpis do księgi parafialnej, forma liturgiczna ślubu itd.). Zatem, w odbiorze społecznym to nie Bóg tworzy małżeństwo, tylko Kościół swoimi procedurami, dlaczego więc Kościół nie mógłby zliberalizować zakazu rozwodów?
    Jeśli ma taką władzę, aby dowolnie ustalać i zmieniać warunki zawarcia małżeństwa, to dlaczego nie mógłby dowolnie ustalić również warunków rozwodu? Jest to nielogiczne.
    W wyniku tej niekonsekwencji doktrynalnej, Kościół jest postrzegany jak faryzeusze w czasach Jezusa, którzy usuwali prawo Boże (tak jak Kościół usunął z
    doktryny małżeństwa wolę Boga i Bożą zasadę „jednego ciała”), a zmuszali do przestrzegania tradycji ludzkich (111 kanonów prawa małżeńskiego, których korzenie sięgają tradycji rzymskich);

    Polubienie

    1. Spoko Fizyku, namieszałeś tu, namieszałeś… A wszystko jest proste – to narzeczeni wybierają siebie, a ich wybór jest ostateczny. Bóg jedynie przyjmuje ten wybór i staje się jego gwarantem. Dla dojrzewania miłości (szczególnie młodej miłości – zakładana rodzina staje się środowiskiem, w którym rodzice uczą miłości swoje dzieci i to nade wszystko one muszą wiedzieć, że to jest na zawsze) konieczne jest poczucie bezpieczeństwa. Miłość zagrożona nigdy nie dojrzeje! Tak więc małżeństwo musi być „na zawsze” – małżeństwo „póki mi się nie znudzi” w ogóle nie wchodzi w grę.
      Nie ma więc tutaj jakiejkolwiek sprzeczności doktrynalnej. Zwróć przy tym uwagę, że Bóg każdego stara się prowadzić – pytanie jednak jest takie, na ile my potrafimy rozpoznać Jego Wolę i czy chcemy za nią podążać? A więc pytanie, na ile decydując się na małżeństwo, robimy to świadomie? Decyzja jest ostateczna, bo inna nie ma żadnego sensu, ale czy jest świadoma? Akcent trzeba stawiać na świadome podejmowanie decyzji, na umiejętność rozpoznawania woli Bożej, a nie na pomyśle rozwodów – to do niczego nie prowadzi.

      Polubienie

      1. Czy się ludzie w sobie zakochają raczej kompletnie nie zależy od ich woli. Zatem ich miłość jest darem Bożym. I dlatego to Bóg łączy, a nie człowiek. Gdyby tylko świadomość o tym decydowała to nie Bóg by łączył ale człowiek, w tym przypadku narzeczeni. Skoro to ich wola ich połączyła, to ich wola ma prawo ich rozdzielić. Ponadto, piszę o tych przypadkach, które wynikają z kościelnego orzecznictwa o nieważności małżeństwa. Mam je przytaczać? Czy rzeczywiście uważasz, że można unieważnić małżeństwo bo druga strona ma: skoliozę?

        Oto kilka przykładów z owego orzecznictwa:
        Tak na przykład, o nieważności małżeństwa może przesądzać wszelkiego rodzaju „niedojrzałość”, objawiająca się poprzez cechy takie, jak:
        ● brak pogłębiania relacji uczuciowych, brak chęci w wypełnianiu wspólnych obowiązków, niemożność lub niezdolność emocjonalna w zbudowaniu autentycznej wspólnoty życia małżeńskiego… egoizm, szukanie siebie, tendencje do panowania i rządzenia.
        ● subiektywizacja wartości, brak wrażliwości na wartości moralne, egoizm i egocentryzm w relacjach z innymi osobami, zmienność emocjonalna,
        brak odporności na stres, ciągły niepokój, prymitywne albo wyrachowane podejście do sfery moralnej, kłótliwość, brak społecznej odpowiedzialności,
        błędna hierarchia potrzeb, infantylny egocentryzm; młody wiek[13] [ks. Krzysztof Pokorski, kanonista]
        ● zaburzenia nastroju, jak np. depresja, dystymia, cyklotymia, maniactwo, niepokój, lęk it p(.przejawy niedojrzałości afektywnej)[14]…
        egocentryzm, stan nerwicy typu narcystyczno-ekshibicjonistycznego, nawet jeśli ten stan nie jest poważny
        [15] [ks. infułat prof. dr hab. Wojciech
        Góralski, kierownik I Katedry Kościelnego Prawa Małżeńskiego i Rodzinnego UKSW]
        ● niezdolność podporządkowania uczuć i popędów rozumowi i woli albo przezwyciężenia – wskutek niepokoju – wewnętrznych konfliktów;
        nieodpowiedzialność w przyjmowaniu i wypełnianiu istotnych obowiązków małżeńskich
        [16],
        ● i wiele innych… tę listę można ciągnąć w nieskończoność.
        Ale niezdolność psychiczna to nie tylko niedojrzałość. Pojęcie niezdolności jest znacznie szersze i mieszczą się w nim też takie zaburzenia, jak:
        ● Osobowość obsesyjno-kompulsywna. Te osoby… są cennymi pracownikami, często osiągają na tym polu niemałe sukcesy, są jednakże aż nadto sumienne, dążące do doskonałości, wymagają perfekcji, tak od siebie, jak i innych, nadają się do prac, w których wymaga się dokładności, dążą do
        czystości, są nadmiernie pedantyczne i skrupulatne, pracowite. .T. en typ osoby… będzie świetnym pracownikiem, ale już nie małżonkiem czy rodzicem. On nie będzie w stanie podjąć takich obowiązków, jak dobro małżeństwa czy potomstwa. W praktyce będzie wyglądało to tak, iż od
        członków rodziny będzie wymagał tyle samo co od siebie, czyli w nadmiarze. On sam nie będzie też w stanie funkcjonować perfekcyjnie, a zatem tak jak tego chce, i w życiu zawodowym, i rodzinnym, to doprowadzi do jeszcze większej frustracji, co będzie miało przełożenie na rodzinne relacje…
        kładąc nacisk na zadania, produktywność, pomijają sferę emocjonalną, ona staje się zracjonalizowana. Paradoksalnie więc widać, iż nawet to, co pozytywne, może przybrać inny charakter, stąd trzeba pamiętać ciągle o tzw. złotym środk u[.dr Aletta Bolesta, adwokat kościelny][17]
        ● Pracoholizm… brak czasu dla najbliższych, oderwanie od problemów życia codziennego… skupienie na pracy nie pozwala na wzajemną pomoc małżeńską, wzajemne wzrastanie i doskonalenie się oraz na wspólne rozwiązywanie spraw życiowych.[18] [ks. dr Krzysztof Mierzejewski, sędzia w
        Gdańskim Trybunale Metropolitalnym]
        ● Anoreksja: implikuje niezdolność lub niechęć do posiadania dzieci. Osoby takie postrzegają siebie jako te, które winny ciągle mniej ważyć. Ciąża, związane z nią w prosty sposób przytycie, będzie utrudniało nie tyle zajście w ciążę z punktu widzenia medycznego, co przy początkowym
        stadium tej choroby, a zatem kiedy fizycznie kobieta jest w stanie zajść w ciążę, będzie powodowało jej unikanie. [19] [dr Aletta Bolesta, adwokat kościelny]
        ● Epilepsja, schizofrenia, nerwica, stwardnienie rozsiane, awersja do zrodzenia dziecka, nimfomania, satyryzm, narcyzm, Alzheimer, Parkinson,
        socjopatia.[20] [Michał Poczmański, prawnik kanonista]

        Polubienie

        1. A to wszystko tylko potwierdza, że to Papież ma rację, bo w tym siedzi od dawna i ma wrażliwość na drugiego człowieka, a nie na mamonę. Ponadto, już dawno się o to sprzeczaliśmy i zapewne nadal będziemy. Ja uważam, że katolicyzm = chrześcijaństwo + pogaństwo. Staram się to pogaństwo tępić, ale ono jest wygodne dla kleru.

          I jeszcze Basiu, jeśli uznać owe orzeczenia o nieważności za zasadne, to czy sam fakt blogowania nie jest podstawą do orzeczenia nieważności małżeństwa? Przecież zamiast poświęcać czas małżonkowi, poświęcasz go internetowi?

          Polubienie

          1. Zbyszku- żeby tylko blogowanie było podstawą do orzeczenia o nieważności małżeństwa… W tym Twoim powyższym wykazie znalazłam także inne kryteria nieważności mojego małżeństwa, ale nie uświadomię tego mężowi, bo gotów jeszcze dziś wnieść pozew o unieważnienie mojego/naszego małżeństwa :). Czas poświęcony internetowi to; „z braku laki dobry kit” czyli tym kitem jest …blogowanie. Mąż na okrągło ogląda sport, więc także mam powód aby wnieść pozew o unieważnienie małżeństwa 🙂 kij ma dwa końce [podobno], a jak się koniecznie chce kogoś uderzyć to, kij zawsze znajdzie się pod ręką, dlatego napisałam Ci powyżej; „jak go nie kijem to go pałą”

            Polubienie

            1. Basiu, problem w tym, że nie piję do Ciebie, tylko na przykładzie swoim, Twoim i Leszka pokazuję, że w zasadzie wszystkie nasze małżeństwa są nieważne, jeśli zastosować wykładnię prawa kanonicznego.

              Dlatego, zamiast mówić o małżeństwach sakramentalnych „ważnych” i „nieważnych”, należałoby raczej mówić o małżeństwach:
              ● nieważnych, których sąd jeszcze nie przebadał;
              ● nieważnych, które sąd badał i orzekł o ich nieważności; oraz…
              ● nieważnych, które jedynie przez brak materialnych dowodów lub niekompetencję adwokata uzyskały orzeczenie o ważności.
              Prawdopodobnie nie ma takiego małżeństwa, na które nie znalazłby się odpowiedni paragraf w KPK.

              Stąd upieram się przy biblijnym: co Bóg złączył, niech NIKT nie rozdziela, a tym bardziej nie unieważnia dziesiątek lat życia. Stąd idąc tym tropem, pragnę uświadomić Tobie skąd biorą się niesłuszne ataki na Papieża Franciszka.

              Polubienie

              1. Napisałeś; „Stąd upieram się przy biblijnym: co Bóg złączył, niech NIKT nie rozdziela,…” również się przy tym upieram, dlatego widzę niebezpieczeństwo w zezwoleniu na przyjmowanie komunii św. przez rozwodników, gdyż to nie tylko NIE zahamuje, ale wprost przeciwnie, spowoduje wzrost liczby rozwodów. Nie będzie już bodźca, do przetrzymania [przetrwania] kryzysu. Czasami czynnikiem powstrzymującym od decydujących kroków w kwestii rozwodu była świadomość, że nie będzie można przyjmować komunii św. Czas leczy rany i konflikt zażegnany, ale małżeństwa [rodziny] już nie ma.

                Polubienie

  8. Dziś zaczytane z portali- Tomasz Terlikowski krytykuje brak zdecydowania polskich biskupów w sprawie interpretacji adhortacji Amoris laetitia. Jego zdaniem rozstrzyganie w kwestiach najistotniejszych zrzucono na barki spowiedników… – Wygląda na to, że zamiast jasnej deklaracji w sprawie wierności ewangelicznemu nauczaniu o małżeństwie i rozwodach polscy biskupi wybrali drogę uników i zrzucania odpowiedzialności na szeregowych księży – czytamy w najnowszym numerze „Gazety Polskiej ”. ….

    Jednocześnie wskazuje, że na barki spowiedników spada zdecydowanie zbyt ciężkie zadanie. Księża w konfesjonale – zdaniem redaktora – mieliby decydować o tym „czy cudzołóstwo jest cudzołóstwem”, „czy wolno cudzołożyć” oraz „czy rozwód jest uprawniony”. (…)
    Zdaniem dziennikarza, polskim biskupom zabrakło odwagi, aby „bronić nauczania św. Jana Pawła II i całego Kościoła, a także Ewangelii, więc postanowili zrzucić ten obowiązek na spowiedników…”. Terlikowski wyraził obawy, że w takiej sytuacji doktryna ustanowiona na podstawie słów Jezusa przestanie istnieć, bo „każdy spowiednik będzie sobie sterem, żeglarzem i okrętem”. Czy to nie słuszna uwaga jednego z komentarzy ?-
    Dla mnie rozeznawanie to wynalazek protestancki. Nie ma już znaczenia nauczanie Magisterium, ale to, co czuje konkretny spowiednik. A to jest już zerwanie z Magisterium, a więc z Kościołem, jedynym prawdziwym… Również i tu słuszna uwaga-
    rezygnacja ze współżycia w drugim związku nadal nie uprawnia do Komunii świętej. Patrz ks. Bałemba z dnia 15 marca 2018 Sacerdos hyacintus „Niektórzy, żyjący w powtórnych związkach, uspokoili sobie sumienie, bo zdecydowali się zrezygnować ze wspólnoty łoża. A to przecież jest tylko jeden z elementów związku małżeńskiego. Należy to wyartykułować jasno. Dopóki żyje prawowity małżonek/małżonka, wiązanie się z inną osobą ? nawet przy wykluczeniu wspólnoty łoża ? jest zdradą, niewiernością małżeńską, grzechem… czy śmiertelnym ?

    Polubienie

  9. Proszę zauważyć do czego doprowadza Amoris laetitia … jeden ksiądz stwierdza, że już nawet to, że żyją w dwóch związkach z rezygnacją ze wspólnego łoża… jest zdradą i grzechem… według słów Ewangelii.Więc nie dopuści do Komunii Jeśli zaś inny ksiądz stwierdzi co innego to mamy niezły pasztet. Wtedy każdy ksiądz będzie sobie dla każdego papieżem. Tak jak to jest w protestantyzmie.

    Polubienie

    1. Mirek- będziemy pytać, gdzie, który spowiednik daje rozgrzeszenie bez problemu i będziemy zmieniać męża/ żonę na nowy model „łykając opłatek”, bo trudno będzie to nazwać komunią św. z powodu świętokradztwa. To jest postawione na głowie. Zamiast kłaść nacisk na właściwe przygotowanie narzeczonych do świadomego małżeństwa, to otwiera się furtkę dla rozwodników. Nic tylko „hulaj dusza piekła nie ma”; już nie trzeba będzie starać się o unieważnienie małżeństwa, bo wystarczy byle pretekst aby udowodnić w konfesjonale, że wina leży po stronie partnera. To jest chore.

      Polubienie

  10. Zacznę w nowym miejscu. Skoro wszystkie małżeństwa są nieważne, a więc jawnie cudzołożą, to nikt w małżeństwie nie jest godzien przystąpić do komunii. A skoro tak, to nie ma możliwości rozstrzygnięcia, kto jest godzien, a kto nie do przystępowania do stołu Pańskiego. Nie wydaje mi się, aby argument braku komunii kogokolwiek powstrzymał przed rozwodem. Tu jest potrzeba przebudowy świadomości: nie węzeł, który można rozwiązać, ale jedno ciało, którego podzielić się nie da. To nie Kościół udziela sakramentu małżeństwa, ale sam Bóg łączy ludzi, a skoro tak, to Kościół nie ma władzy rozdzielić kogokolwiek. I wtedy brak zgody na przystępowanie do komunii będzie miało sens. W obecnej sytuacji, gdy nie wiadomo, czy Bóg połączył czy Ciąża z zaskoczenia, tak rygorystycznym w zakazie przystępowania do komunii bym nie był.

    Polubienie

  11. „Nie wydaje mi się, aby argument braku komunii kogokolwiek powstrzymał przed rozwodem”.
    Mnie powstrzymał.

    Polubienie

  12. Mnie powstrzymała przysięga małżeńska i wierność zasadom także i miłość do rodziny.
    „„Bo kto przysięgę naruszy, Ach, biada jemu, za życia biada!…” – A. Mickiewicz. Nie miałam z tym problemu, ale są
    tacy, którzy mają, więc co z nimi… ?

    Polubienie

  13. Mi nie podoba się zbyt częste unieważnianie małżeństwa, które kojarzy się z rozwodem. Przypuszczam, że są tacy, którzy wykorzystują przepisy dla własnej korzyści, słyszałam, że można takie unieważnienie „kupić”. Na siłę wszystko można. Zdarza się , że ci, którym takie unieważnienie powinni dostać , nie dostają , bo nie mają siły przebicia. Moja znajoma cierpi z tego powodu, że nie może przystępować do Komunii Św. , bardzo przykładnie żyje w drugim związku. Teraz mogłaby wziąć ślub kościelny, bo jej były małżonek nie żyje, ale jej mąż po ślubie cywilnym uparł się , że nie będzie brał, po ponad 30 latach wspólnego życia, ślubu kościelnego, jeśli wcześniej nie było takiej możliwości… , w Boga wierzy , ale nie podobają mu się ustanowienia kościelne.
    Nurtuje jedno – często para w nielegalnym związku żyje po Bożemu, a ta pobłogosławiona niestety nie. Jak to jest, że ci pierwsi mają zamknięty dostęp do Sakramentów Św. a ci drudzy nie ? Ojciec Św. Franciszek ma jak najlepsze intencje w tym trudnym temacie… i nie łamie boskiego nakazu . Ktoś tu wcześniej zauważył, że to Bóg wie najlepiej, jak się sprawy w tej kwestii mają . Ktoś unieważni swoje małżeństwo , bo los mu sprzyja i może przystępować do Komunii Św. , a komuś innemu to się nie uda, mimo że bardziej na to w oczach Boga zasługuje, czy to sprawiedliwe?

    Polubienie

    1. Krysiu- nam wiele może się nie podobać nie tylko w kwestii trwałości związku małżeńskiego, bo to nie rzutuje na całokształt wiary. Nie jesteśmy decydentami, ale też nie będziemy przed Bogiem odpowiadać za wszelkie wynaturzenia typu : świętokradzka czyjaś komunia; albo unieważnienie małżeństwa za łapówkę. To nie obciąża naszego sumienia.
      Wiem jedno- wzięłam na poważnie słowa przysięgi małżeńskiej, oraz pouczenie; „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”
      dlatego dane mi trwać w związku ponad 44 lata – „na dobre i na złe”. Chyba nie jestem w stanie określić- jakich chwil było więcej; czy tych dobrych, czy złych, ale jedno wiem na pewno – gdybyśmy wzięli rozwód w chwili kryzysu, byłby to nas życiowy błąd. Mam przeświadczenie, że mąż jest dla mnie darem Bożym, bo sama lepiej bym nie dopasowała partnera życiowego do swego charakteru.
      To co Ciebie nurtuje powinno rozstrzygać się na etapie przygotowań do małżeństwa, kładąc szczególny nacisk na odpowiedzialność; świadomość ważności składanej przysięgi przed Bogiem [złamanie, zerwanie przysięgi to krzywoprzysięstwo]. .
      Piszesz; ” Moja znajoma cierpi z tego powodu, że nie może przystępować do Komunii Św. …” to pytam; jaka jest miłość drugiego męża, czy nie egoistyczna? że dla niego upór i urażona duma ważniejsza niż skrócenie cierpienia kochanej osobie? To nazwałabym lekceważeniem potrzeb partnera. To wcale nie musi być huczne wesele, lecz przyjęcie sakramentu małżeńskiego. Przecież można wziąć cichy ślub.
      Ludzie sobie sami komplikują życie, a powody do tego są różne;
      pozdrawiam 🙂

      Polubienie

      1. Ale tutaj jest to zasadnicze pytanie: czy małżeństwo to instytucja, czy relacja. Bo jeśli instytucja opisana prawem kanonicznym, to niestety, Józef i Maria grzeszyli, bo żadnego ślubu formalnego nie posiadali. Jeśli zaś małżeństwo to relacja między małżonkami i Bogiem, to żadnego formalnego potwierdzenia nie potrzebujemy. Tutaj Masz krótki rys historyczny:

        http://mateusz.pl/rodzina/as-malzenstwo.htm

        Polubienie

        1. „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18),

          Polubienie

          1. Przez ślub formalny rozumiem ślub urzędowy, a nie fakt samego ślubu. Problem w tym, że dziś za ważne uznaję się jedynie urzędową formę zawierania ślubu, a na początku nie tak miało być.

            Polubienie

      2. Basiu mnie to nie nuruje, ja to rozważam z punktu widzenia innych, że w tym, co czują rozwodnicy -katolicy jest dużo racji , jedno wiem na pewno – ludzkie dywagacje mają się nijak do osądu Boga, nam się wydaje, że mamy rację, podpowiedzi są różne, prawda taka, że Bóg jedynie błogosławi tym, którzy żyją
        w Miłości, bo nie może być inaczej. Nie tylko Ty wytrwałaś w związku. Napisałam już , że też wytrwałam
        i to świadomie, bo nie wyobrażam sobie złamania przysięgi i uważam, że co Bóg połączył, inni niech nie rozdzielają , ale tak jest w przypadku związków opartych o miłość na dobre i złe. Miłego dnia – Krystyna

        Polubienie

        1. Krysiu – ile ludzi tyle historii miłości. Każdy sobie rzepkę skrobie i ma swoje racje. Musi być jakieś prawo [np. prawo drogowe] małżeńskie, regulujące pewne zasady, aby nie było chaosu.
          Bóg z miłości [w tym małżeńskiej] będzie nas rozliczał, zanim przekroczymy próg Jego domu.
          Natomiast na ziemi podlegamy pewnym prawom i musimy się z nimi liczyć. Nie może być tak, że zje się cukierek i będzie się miało cukierek. Coś za coś. Każdy przed ślubem jest świadom konsekwencji, jakie go spotkają po złamaniu przysięgi [nie tylko małżeńskiej]. Wiedziałam przed ślubem, że jeśli rozwiodę się z mężem, a zwiążę się z innym partnerem, to będę miała szlaban na komunię św. Nie ma więc co potem ubolewać i wielce cierpieć, że nie można przyjąć komunii św.
          Skonsumowała pierwsze małżeństwo [pierwszego męża- zjadła cukierek], to nie ma co udawać męczennicę, że po kolejnym zjedzeniu cukierka, nie może uzyskać rozgrzeszenia. A są tacy, co by jedli bez końca „cukierki” a potem pretensje, że mają szlaban na „łykanie opłatków”. Na pewno jest to sytuacja nie do pozazdroszczenia dla katolika, lecz „kowalem swego losu każdy bywa sam”, „jak sobie pościeli tak się wyśpi”. Dla mnie to jest logiczne- na jakimś etapie życia popełniono błąd i za ten błąd ponosi się życiowe konsekwencje. Nikt nikogo nie zaskakuje nowymi przepisami, są one jasne przed podjęciem decyzji i przed przyjęciem sakramentu. Skoro klamka zapadła to; „cierp ciało kieś chciało” zakosztować tego miodu. Nie rozumiem nad czym tu debatować, bo przecież Jezus wyraźnie mówi co jest cudzołóstwem;
          Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo»
          Przez zatwardziałość serca, a Ty piszesz; „jej były małżonek nie żyje, ale jej mąż po ślubie cywilnym uparł się , że nie będzie brał, po ponad 30 latach wspólnego życia, ślubu kościelnego, jeśli wcześniej nie było takiej możliwości… , w Boga wierzy , ale nie podobają mu się ustanowienia kościelne„.
          Pierwszego męża sobie wybrała i się z nim rozwiodła, zaś drugi ma gdzieś jej potrzeby duchowe; prezentuje zatwardziałość serca, a obcy mają jej współczuć? ba- zmieniać przepisy, byle dogodzić, okazać miłosierdzie, kiedy wybranek ma to w …”czterech literach”? .
          Co to znaczy; „w Boga wierzy, ale….” coś mu się nie podoba w ustanowieniach kościelnych, za którymi ona tęskni. Kto jej wybierał partnerów ? Do kogo pretensje? „cierp ciało kieś chciało”.

          Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.