Tak mnie naszło….

W jednym z komentarzy pod którąś z poprzednik notek [nie chce mi się szukać]  pojawiło się zdanie, które nasunęło mi pytanie;   Co by było gdyby…? wypowiedź brzmiała mniej więcej tak ;gdyby Jezus ponownie zszedł na ziemie, to historia nie tyle by się powtórzyła, co była pewnie gorsza, bo to uchodźca, niewiadomego pochodzenia, głoszący na wiecach różne rewolucyjne myśli, a najgłośniej to chyba pomstowaliby nasi biskupi„.

Zastanawia mnie fakt, że są to osoby same deklarujące się jako niewierzące, a mimo to przywołują  Jezusa.  Po co? w jakim celu? Jeśli Bóg nie istnieje, to jakże powoływać się na Jego naukę?  Coś mi się widzi, coś mi się zdaje, że po to, aby wytknąć wierzącym ich słabości i grzeszki. Jakby sami byli doskonali. A przecież nie ma ludzi doskonałych; każdy ma coś za uszami. Jeśli zaś są to osoby poszukujące Boga, to zamiast koncentrować swą uwagę na bliźnim, powinni [chyba ?] zająć się swoim postępowaniem, gdyż tylko wówczas będą obiektywni. Zaś wobec bliźniego nasza opinia jest subiektywna.

…Albowiem Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce…

Kiedy rozważałam ten temat nawinęły mi się pod rękę [oczy] słowa; 

„Paruzja w Biblii to zwieńczenie historii zbawienia. Oznacza przyjście Jezusa Chrystusa w chwale na końcu historii świata, który objawi się, by zbawić wierzących i dokonać sądu nad całym światem.  Paruzja ukaże ostateczne zwycięstwo nad wszystkimi przeciwnikami Boga i jego dzieci. Jest rozumiana w Biblii jako czas szczególnego nawiedzenia stworzenia przez Stwórcę”.

Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na Ziemi, kiedy przyjdzie”?

Czy znajdzie wiarę na ziemi?” – to pytanie o moją wiarę i poczucie odpowiedzialności za ten dar u każdego pojedynczego człowieka. Jak długo z całą odpowiedzialnością będziemy zaczynali od siebie [a nie od księdza, biskupa bądź bliźniego], zamiast rozglądać się wokoło i szukać tej wiary w naszym otoczeniu, tak długo pytanie Jezusa nie będzie nas smucić i przerażać, lecz może pomóc rozbudzić jeszcze większą gorliwość i umocnić nadzieję. Czy można mieć nadzieję, że gdy nastąpi PARUZJAJezus znajdzie w naszym kraju ludzi wierzących w Niego???

quo vadis

1528539049_exc3os_600

NADZIEJA  w słowach; „«nie my umiłowaliśmy Boga, ale On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy» (1 J 4,10)  Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży nad nim wisi” .

Daremne więc gdybanie; co by było ” gdyby Jezus ponownie zszedł na ziemie…” bo…NIE WIEMY, jak to będzie ani komu będzie dana łaska ZBAWIENIA. Bowiem może właśnie za to wytykanie palcem biskupa, księdza lub bliźniego, jako potępionego przez Pana, obróci się to przeciwko nam??? 

To my „nie znamy dnia ani godziny” więc nie wiemy kiedy dla nas nastąpi to ponowne przyjście Chrystusa. Dla nas koniec tego świata nastąpi w chwili zgonu. Czy przy tym spotkaniu Pan znajdzie wiarę w naszym sercu??? Każdy z nas; biskup, ksiądz oraz bliźni przed Jezusem będzie zdawał rachunek sam za siebie. Sędzią będzie Pan, a nie my, więc dlaczego to czynimy? a może wpychamy go w szpony złego, widząc źdźbło w oku brata, a nie widzimy belki we własnym??? To są wciąż tylko moje …PYTANIA, które mnie nurtują. Nikomu niczego nie zarzucam, jedynie rozważam i… polemizuję.

15 myśli na temat “Tak mnie naszło….

  1. fantazjować każdy może /czasem lepiej lub gorzej 🙂 /, obojętnie czy wierzy w realność tych fantazji, czy nie… dlatego nie widzę problemu, jeśli ktoś fantazjuje i spekuluje na temat, co by było, gdyby taki ktoś, jak opisywany w biblijnych mitach Jezus pojawił się w obecnych czasach i działał tak, jak działał wtedy… jakie to ma znaczenie, czy ów fantasta jest wyznawcą religii deifikującej tegoż Jezusa, czy nie jest?…
    pamiętam, jak kiedyś sam wyfantazjowałem sytuację opisywaną w Nowym Testamencie, gdy Jezus został zapytany o słuszność płacenia podatków, ale miejscem i czasem akcji jest Warszawa w czasach Generalnej Guberni… zauważ, że jest to sytuacja analogiczna do Judei pod okupacją rzymską… postawiłem wtedy taką hipotezę, że po odpowiedzi „fuhrerowi co fuhrerskie” doszłoby do zbiorowego linczu…
    no, i co?… nic… luz… to tylko fantazja 😀
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. Bujną masz fantazję 🙂 ciekawa jestem, co by było, gdyby wszyscy zaczęli tak fantazjować???
      np. w kwestii wyznania Mojżeszowego, albo islamskiego, albo…
      póki co odważni są tylko wobec chrześcijan, głównie katolików….

      Polubienie

      1. eeetam… odwaga nie ma nic do tego… judaistów i muzułmanów po prostu jest tak mało w przestrzeni publicznej, że nie stanowią żadnej inspiracji do fantazjowania i mało kogo by to interesowało, co najwyżej jakąś tam grupę lewaków /brunatnych, czyli narodowców/… polska mutacja pisma „Charlie Hebdo” ze swoimi fantazjami i żartami z islamu szybko by zbankrutowała ze względu na słabą sprzedaż… a kawały „o Żydach”, szmonczesy, etc to już antyki dotyczące ludzi, których od dawna w Polsce już nie ma…

        Polubienie

        1. Wnioskuję z tego, że aby mi dano spokój [duchowy] i nie kpiono z mojego wyznania, to powinnam przejść na judaizm albo zapisać się do islamistów ? Mniejszość mniej narażona na obrażanie niż większość- tak wynika z Twego komentarza.
          Za późno mi to podpowiadasz; bo „wicie, rozumicie” starych drzew się nie przesadza.
          napisałeś; „polska mutacja pisma „Charlie Hebdo” ze swoimi fantazjami i żartami z islamu szybko by zbankrutowała” akurat; szybko to by im głowy poobcinali i z nimi by się tak nie patyczkowali, nie wybaczaliby, jak czynią to „miłosierni” katolicy.

          Polubienie

          1. nie, dlaczego, skąd taki wniosek?… tu chodzi o coś innego… judaistów i muzułmanów w Polsce jest tak mało, że do głowy im nawet nie przychodzi narzucać otoczeniu swoją wiarę, swoje wartości, czy też prawo na ich oparte, nie dają więc powodów, by się przed tym bronić, np. żartując z nich… nie tworzą żadnych problemów, to tworzą je właśnie katolicy… nie wszyscy rzecz jasna i nie bierz tego osobiście ❗ 🙂 , tylko pewna grupa, która uzurpuje sobie prawo do dyktowania innym, jak mają żyć… tedy akcja rodzi reakcję… natomiast faktycznie bardzo niedobre jest, że przy okazji obrywają też ci katolicy, którzy są jak najbardziej okay, nie wtrącają się w cudze życie…
            a co do obrażania, faktycznego lub rzekomego… czy poczułaś się obrażona moją fantazją o Jezusie w Generalnej Guberni?… jeśli tak, to bez sensu, bo nie było to moją intencją, wyraziłem tylko przy jej pomocy pogląd, jak ludzie w GG byli wściekli na okupantów, że niebezpiecznym by było przekonywać ich do słuszności płacenia podatków na rzecz tych okupantów…
            natomiast wracając do żartów, to bywają różne: śmieszne, głupie, czasem złośliwe i wcale nie mam zamiaru usprawiedliwiać tych dowcipnisiów, którzy przeginają z żartami… ale jest też druga strona medalu, która polega na braku dystansu do własnej religii… w tym akurat najbardziej celują wspomniani muzułmanie, ale katolicy bywają również przewrażliwieni na tym punkcie i nieraz dostrzegają wrogie intencje tam, gdzie ich nie ma…

            Polubienie

        2. Piotrze> to nie jest tak, że „katolicy bywają również przewrażliwieni na tym punkcie i nieraz dostrzegają wrogie intencje tam, gdzie ich nie ma…
          wrażliwość ludzka, zwłaszcza na sprawy duchowe, [ale czasami również na punkcie własnego „ja”] jest bardzo delikatna [to jak balansowanie na akrobatycznej linie] i czuła. Jak każdy ma swój gust, tak każdy ma inną wrażliwość. To co dla mnie jest „święte” dla Ciebie może nie być i…odwrotnie. Jak katolik ma reagować na „prowokację”??? Przykład; parady równości i ich prowokacyjne „deptanie” katolickich świętości; dlaczego np. w Cz-wie pchali się na Jasną Górę [drwiąc i szydząc urządzili sobie najazd] a nie wystarczyło im już miasto do parady??? JAWNA PROWOKACJA. Czy można przejść obojętnie wobec tego??? łatwiej przypisać katolikom nadwrażliwość niż ich zrozumieć.
          W każdej grupie/wspólnocie [nie tylko wyznaniowej] są tzw. liderzy, którzy nakreślają kierunek w którym będą podążać; [w KK jest to katechizm; inne wyznania mają swoje regulaminy; np. ś.J Strażnicę; a w partii jest Statut; zakończę na tym wyliczanie aby nie pisać elaboratów ].
          To co kogoś może śmieszyć w moim postępowaniu bądź precyzowaniu swych myśli; dla mnie te cyniczne drwiny lub pomówienia o hipokryzję, mogą być obrazą; dlaczego? otóż; „tak krawiec kraje, jak materii staje„; czyli wedle moich możliwości i wedle mego rozeznania.
          Tak jest, gdy np. ateiści ocenią/osądzają katolików; ale nie tylko; bo np. świadkowie Jehowy również budują swoją nieskazitelność na wytykaniu błędów [grzechów] katolikom.
          Cóż ja mogę powiedzieć o Twojej duchowości; albo o duchowości tych, którzy są alkoholikami, narkomanami, hazardzistami lub mają inne uzależnienia [jak np. ja od blogowania 🙂 ]. NIC, bo nie siedzę w nich i aby ich zrozumieć, musiałabym stać się jednym z nich. Mam ich miłować i pomagać wedle swoich możliwości. Jezus powiedział, że mamy „błogosławić a nie złorzeczyć„.
          Niedawno tu na blogu doszło do nieporozumienia i obrazy przy słowie NADAL niefortunnie przeze mnie użytego..
          Nigdy nie przewidzisz, bo nie znamy ludzkich myśli – co kogo może urazić. Mówią, że „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane„, albo komuś robi się „niedźwiedzią przysługę”.
          A swoja drogą; wierzę, że Jezus w czasie II wojny światowej był Warszawie; a wiesz z czego wynika ta moja wiara ? bo….Jezus, jako „Baranek Boży”;[ ofiara całopalna] zawsze jest przy ofierze, a nie przy kacie. Bóg nie przykłada wagi do wartości materialnej; liczy się dla Niego tylko człowiek.
          Tylko jak o tym dyskutować z kimś, kto nie wierzy w istnienie Boga???
          przecież jesteśmy na dwu, daleko od siebie oddalonych, półkulach 🙂
          pozostaje nam więc tylko wzajemny szacunek;

          Polubienie

    2. Odnośnie tego Twojego fantazjowania;
      pamiętam, jak kiedyś sam wyfantazjowałem sytuację opisywaną w Nowym Testamencie, gdy Jezus został zapytany o słuszność płacenia podatków, ale miejscem i czasem akcji jest Warszawa w czasach Generalnej Guberni… zauważ, że jest to sytuacja analogiczna do Judei pod okupacją rzymską…
      „Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?”

      Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: Czemu Mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy?
      Jezus przewidział pułapkę, jaką na Niego zastawili.
      Odpowiedź Jezusa znajduje się poza tak i nie. Jezus nie potwierdza ani nie zaprzecza.

      Polubienie

  2. Zgadza się , to był mój komentarz i uważam, że mam do niego prawo, bo wychowałam się w rodzinie katolickiej i wśród innych katolików, więc właśnie moje obserwacje tego, jak naprawdę żyją niektórzy katolicy oraz duchowni poskutkowały tym, ze odeszłam od kościoła, bo nie potrafię udawać, żyć w obłudzie i ciągle usprawiedliwiać kogoś lub coś.
    To nie chodzi o doskonałość życia czy wiary, ale przynajmniej o życie w zgodzie z wiara, którą się wybrało, a ciągłe usprawiedliwianie zła grzesznością i niedoskonałością człowieka jest dziwne, tysiące lat chrześcijaństwa i ciągle te same teksty…wystarczy się wyspowiadać i można grzeszyć od nowa, ale to nie wszystko, nawet spowiedź nie dla wszystkich jest równa, nie mówiąc o rozgrzeszeniu…
    Skoro np. ksiądz jest takim samym człowiekiem jak my i ma prawo do grzechu, niech odpowiada tak samo przed prawem, a nie dopiero przed Bogiem , inaczej niepotrzebne sądy i więzienia, wystarczy się wyspowiadać.

    Polubienie

    1. Jotko > nie czynię Ci ani wyrzutów, ani nie odbieram prawa do wyrażania swych odczuć. Poddałam dyskusji tu na blogu; gdyż na innych blogach np. w towarzystwie samych ateistów nie ujrzysz drugiej strony medalu; inny będzie odbiór tych słów; wszyscy, niczym klakierzy, poprą Twoje postrzeganie sprawy. Dla mnie istotne jest; gdzie, w jakich okolicznościach oraz przy kim wypowiadamy takie opinie.
      Z Twego wpisu wnioskuję, że ktoś przyczynił się do Twego odejścia od Kościoła. Czy chciałabyś, aby ktoś inny, przez Twoje świadectwo, poszedł Twoim śladem? Czy świadoma jesteś tego, że bierzesz to na swoje sumienie? Nie Ty jedyna [nie pierwsza i nie ostatnia] doznałaś rozczarowania „cudzym” postępowaniem, a w konsekwencji oddalenia się od źródła życia i miłości. Takie rozterki przeżywałam również ja. W porę przyszło opamiętanie; w kogo wierzę? w księdza czy w Jezusa? Kościół nie jest księdza; kapłan jest tylko narzędziem w ręku Boga; pasterzem powołanym przez Pana do sprawowania opieki nad Jego owcami; Jego dziećmi.
      Nie wystarczy się wyspowiadać; są zasady dobrej spowiedzi.
      Warunki dobrej spowiedzi:
      Rachunek sumienia.
      Żal za grzechy.
      Mocne postanowienie poprawy.
      Wyznanie grzechów.
      Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
      Ksiądz jest takim samym człowiekiem, jak każdy i nie jest zwolniony, tu na ziemi, z odpowiedzialności za swoje czyny; podlega prawu, jak wszyscy. Co najwyżej mentalność ludzka poczyniła różnice. Od księdza wymaga się więcej niż od zwykłego grzesznika; „bo komu wiele dano od tego wiele wymagać będą„. Są ludzie [nie tylko wierni] którzy by tylko WYMAGALI od innych. Przy odpowiedzialności przed prawem potrzeba dowodów na sprzeniewierzenie się prawu. W przypadku p.Grodzkiego jego obrońcy domagają się dowodu; w przypadku zarzutów wobec księdza czy biskupa również niezbędne są dowody. Prawo ustanowione w naszym kraju winno jednakowo traktować wszystkich; nie powinno być „świętych krów” ani wśród duchowieństwa, ani wśród sędziów, ani polityków; ani celebrytów; ani wśród zwykłych obywateli- takie jest moje zdanie. Mimo to zdarzają się, naszym zdaniem, niesprawiedliwe wyroki ludzkie. Sąd Boży będzie inny niż sąd ludzki. Podobno na Sądzie Bożym oskarżycielem będzie szatan, zaś obrońcą Jezus; Sędzią będzie Bóg i… już nie będzie potrzeba dowodów 🙂 .

      Polubienie

  3. I tak i nie. Z jednej strony weekend pomógł zregenerować siły, z drugiej czułem się dziwnie jakoś. Mniej więcej jakbym się podziębił czy coś podobnego. Ale powoli mi to mija.

    Nie ma obowiązku od razu czytać książek noblistów po otrzymaniu przez nich nagrody. Czasem lepiej poczekać, aż pewne emocje opadną, by zobaczyć co warta jest ta literatura.

    Pozdrawiam!

    Polubienie

  4. Basiu, może kilka dopowiedzeń, by wszystko stało się jaśniejsze. Zacznę od czegoś, co współczesny człowiek wkłada między bajki, od tego, że wszyscy (dosłownie wszyscy) jesteśmy skażeni grzechem pierworodnym. Skąd on się wziął? – z tego, że człowiek sam zaczął nazywać, co jest dobrem, a co złem (zerwanie owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego); skoro sam zaczął nazywać, to utracił pierwotną jedność z Bogiem – co tylko potęguje grzeszność człowieka. Pierwsi rodzice w Raju będąc w jedności z Bogiem, rozpoznawali i wybierali dobro – do grzechu doszło dopiero poprzez świadome złamanie nakazu. Współczesny człowiek najczęściej jest przekonany, że wybiera dobro (bo szatan wmawia mu, że wybiera dobro), choć tak naprawdę służy złu. Skoro grzech pierworodny dotyczy każdego człowieka, to również grzeszność dotyczy każdego człowieka. Dlatego zresztą mówimy o łasce zbawienia – nikt z nas nie zasłuży na zbawienie – dla każdego będzie ono łaską.
    Czy jednak nic od nas nie zależy?
    Ależ zależy i to bardzo dużo – nasze życie tu na ziemi jest po to, byśmy nauczyli się kochać. Bóg jest Miłością – po to byśmy mogli przebywać z Nim (czyli dostąpić łaski zbawienia), sami musimy nauczyć się kochać; ściślej sami musimy być przeźroczyści dla Ducha Świętego, by to On poprzez nas obdarzał innych miłością. To jest to nasze zadanie tu na ziemi (dzięki temu zresztą sami również będziemy zanurzeni w miłości).
    Sądy nad człowiekiem będą dwa – ten pierwszy, tzw. szczegółowy, przez który przejdziemy w chwili śmierci. Przekroczenie granicy śmierci spowoduje jedną rzecz – przekroczymy granicę grzechu pierworodnego. Od tej chwili skończy się nazywanie dobrem czegoś, co jest złem (i na odwrót) – zyskamy to samo rozeznanie, jakie posiada Bóg. A więc wbrew pozorom, sądu szczegółowego dokonamy my sami (bo sami ujrzymy siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy). Zaznamy też ogromu Bożej miłości. Zdecydowana większość z nas wybierze tę miłość, tej miłości zapragnie – choć nie wszyscy będą zdolni w pełni tę miłość przyjąć. Będą pragnąć tej miłości, ale dopiero w tym sądzie szczegółowym ujrzą, ile pracy od nich wymaga to, by mogli być przeźroczyści dla takiej miłości. Dla tych ludzi zacznie się czyściec (czyściec to jest stan, a nie miejsce). Będą jednak i tacy, którzy w tym dniu sądu szczegółowego obrażą się na Boga; zobaczą swoją grzeszność (której wcześniej mogli nawet nigdy nie widzieć), bo opadną z nich wszelkie łuski – jednak mogą wcale nie chcieć się doskonalić, a winą zaczną obarczać samego Boga. To oni sami skażą się na piekło…
    Sąd szczegółowy dotyczy zdecydowanej większości z nas, ale oprócz niego będzie jeszcze inny sąd i to taki, przez który przejdziemy wszyscy – sąd ostateczny. Będzie to moment ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Zło przestanie istnieć (także zło osobowe – czyli szatan). Powtórne przyjście Jezusa będzie jednocześnie zapowiedzią, jak i początkiem ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Nie spodziewajmy się jednak początkowo jakichkolwiek triumfów. Sama wizja końca świata jest apokaliptyczna, ale pamiętajmy, że świat materialny (w takim sensie, jaki teraz znamy), nie będzie już nam potrzebny – ale sam fakt ogromnych zniszczeń, na pewno będzie na nas robił wielkie wrażenie. Ważna będzie wtedy wiara, bo tylko z niej zbudujemy ufność (o ile tego doczekamy, jako żywi), by pójść za Jezusem. Pamiętajmy – jeśli to nas będzie dotyczyć, to nadal będziemy podlegać grzechowi pierworodnemu – a więc nadal sami będziemy mówić, to jest dobre, a to złe. Widząc to, co dziś dzieje się w Polsce, możemy się spodziewać pierwotnej dominacji wielu ideologii (jak choćby LGBT+), bo w obliczu ideologii nawet ludzie myślący, przestają myśleć i ochoczo zło nazywają dobrem. Dla szatana to będzie ostatni dzwonek, by jeszcze działać (a przynajmniej podroczyć się z Bogiem pod hasłem „Zygu, zygu, marcheweczka!”). Wierzyć w czasach ostatecznych nie będzie łatwo, bo na początku to akurat zło, powszechnie nazywane dobrem, będzie triumfować nad prawdziwym dobrem. Zmasowany atak będzie dobiegał ze wszystkich mediów, w pogardzie będzie prawda, a w dobie powszechnego kłamstwa, świat nie będzie uznawał prawdy (co zresztą już widać, jak choćby w kłamstwie Jedwabnego; za chwilę zobaczymy jeszcze więcej w wykonaniu Putina w obchodach Yad Vashem w Jerozolimie – i przeżyjemy tego konsekwencje – okażemy się bezsilni wobec kłamstwa).
    Nie wiem, czy to zapowiedź dni ostatecznych – jednak potrafię sobie wyobrazić, że już tak.
    Potrzebna nam będzie wiara (tylko prawdziwie wierząc, a widząc to wszystko wokół, będziemy mogli zaufać Jezusowi) – a czy tę wiarę znajdziemy? Co nas będzie mogło przekonać?
    Jak sądzę coś niewielkiego, bardzo prostego, odległego od medialnego zgiełku – wystarczy, że zobaczymy miłość, taką, jakiej Jezus pragnie u każdego z nas; nie jakąś miłość na chwilę, zauroczenie, które zaraz mija, lecz miłość widzianą w perspektywie wieczności. Zwykła, skromna, prosta miłość, może nas wszystkich obudzić. Właśnie w takiej miłości zobaczymy prawdę, w takiej miłości zobaczymy Jezusa – bo tylko w Nim taka miłość jest możliwa – a wówczas cały ten świat kłamstw przestanie nas interesować. Wybierzemy Jezusa, bo zobaczymy Go w zwykłych ludziach… Zwycięstwo dobra nad złem rozpocznie się w prostocie.

    Polubienie

  5. Basiu, syn człowieczy przede wszystkim pewnie zdziwi się , jacy to kapłani reprezentują Go na ziemi…oczywiście nie wszyscy, żeby nie było. O szczerą wiarę zwykłych ludzi byłabym spokojna, bo i takich znam.

    Polubienie

    1. Jotko> myślę, że Syn Człowieczy nie zdziwi się, jacy kapłani Go reprezentują, gdyż większość [ nie wszystkich] to On powołał do kapłaństwa. Zaś powołani realizują swe zadanie i swoją rolę wedle swego rozeznania i…utalentowania.
      Zwrócę tylko Twoją uwagę na fakt, że dobry ŁOTR
      [Święty Dyzmas] pierwszy dostał się do Raju.
      To jest to o czym piszę w notce;
      inna jest ocena/opinia/osąd – ludzki [bo patrzymy na bliźniego przez pryzmat swego „ja”], zaś inny może być osąd Boży.
      Sprawiedliwość ludzka [ znasz ten dowcip; tu nie ma sprawiedliwości, tu jest sąd ], a sprawiedliwość Boża; mnie jest trudno na ten temat wypowiadać się, gdyż mój punkt widzenia jest bardzo ograniczony.
      Przypowieść o Synu marnotrawnym;
      Przypowieść o zatrudnionych w winnicy [pierwsi pracowali przez cały dzień a ostatni przez godzinę, a zapłata taka sama] ;
      a wrzuciłabyś ostatni grosz [wdowi] do skarbony skazując siebie na śmierć głodową?
      A obrona jawnogrzesznicy – ludzie chcieli ją ukamienować; Jezus stawia jeden warunek – „idź i nie grzesz więcej„;
      podobnie jest w konfesjonale– Jezus mówi do nas – „idź i nie grzesz więcej„;
      a jaka powinna być nasza odpowiedź w konfesjonale ?
      Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że sama ze swymi słabościami sobie nie poradzę; sama nie odbiję się od dna grzechu; sama z tych uzależnień się nie wyzwolę, ale…Panie Ty wszystko możesz i ufam, że Ty mi pomożesz….

      Polubienie

  6. Masz rację, jak ze wszystkim w życiu – zanim wytkniesz innym, zacznij od siebie. Taka prawda.

    Polubienie

    1. Podobno; „kij ma dwa końce” więc muszę uważać aby zło, które wytykam bliźniemu, niczym bumerang, nie wróciło do mnie;
      pozdrawiam 🙂

      Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.